Archive for 10 sierpnia, 2009
OFF FESTIVAL 2009 cz. 1
Podróż do Mysłowic obfitowała w wiele ciekawych sytuacji. Na PKP poznałem jakiegoś dziadka, który opowiedział mi historię swojego życia. Niby nic w tym dziwnego, ale jak zaczął opowiadać o tym jak zaciągał kobity do łóżka na winiaka to już było interesujące. Potem jeszcze coś przebąkiwał o tym, że w sanatorium wszystkie obraca. Uśmiałem się nieźle. W pociągu nic ciekawego się nie wydarzyło i bez większych problemów dotarłem na miejsce.
Tutaj nieźle się zdziwiłem, ludzi prawie w ogóle, wszystko jakieś opustoszałe. Gdyby nie reklamy, bannery i drogowskazy to trudno byłoby zauważyć, że w Mysłowicach coś się będzie działo. Co prawda, wysiadło trochę indie-pedałów, ale nic pozatym. Wytłumaczyłem sobie, że to wczesna godzina(12:40) i, że dopiero jutro zjadą się wszyscy.
Wbiłem na pole namiotowe, rzecz jasna wcześniej zaopatrzyłem się w informator festiwalowy od sympatycznej dziewczyny. Szybko obczaiłem, że do wejścia trochę daleko, więc wjebałem się na skróty przez ogrodzenie. Bardzo ładna laska przy ‘logowaniu’ do namiotu, spytała z szelmowskim uśmiechem, czy śpię sam. I tutaj się wkurwiłem, bo gdyby nie kilka innych panienek obok niej, to bym zaproponował jakieś lepsze rozwiązanie…:D
Uff byłoby, co obracać…
Mój namiot był najlepszy, każdy koło niego przechodził i miał bekę. Nie obyło się bez komentarzy, że się zawali, wszak kosztował 15 zł, ale przetrwał i trzymał się nieźle. Miałem go spalić i wyjebać do śmietnika po OFF-ie, ale z racji jego dobrego stanu, darowałem mu życie.
Po rozbiciu tego cacka, wyruszyłem na miasto, pożywiłem się w przydrożnym mini-barze i spytałem miejskich żuli; jak tu dotrzeć do biedronki. Droga okazała się prosta jak lufa od rudego 102, po drodze skosztowałem jeszcze lodów, ale były chujowe i na św. Rocha w Oławie mają najlepsze forever. Chciałem wbić na Słupną i zobaczyć jak to wszystko wygląda mniej więcej, ale mi się odechciało w połowie drogi i zmieniłem kierunek podróży. Enough.
Wieczorne zakupy w „Biedronce” były zajebiste, po drodze jakiś żul rozmawiał z tramwajem. W MCK wymieniłem karnet na opaskę i dali mi to 200 stronicowe, specjalne wydawnictwo festiwalowe, które przypadło mi do gustu.
Mozaika uczestników była zabawna, z jednej strony ziomki w koszulkach Kultu, Slayera czy Franz Ferdinand, a z drugiej dzieci popkultury – rurki, okulary, koszula w kratkę(KLĘSKA).
Na szczęście, spodziewałem się takiego zestawu Happy Meal.
Zastanawiało mnie jedno, z tego, co usłyszałem od ludzi – większość przyjechała tu pochlać pod namiotami, znając 2-3 zespoły. Off jest od poznawania zespołów, ale kiedy je poznać, gdy zamiast iść na koncerty, siedzi się non stop na piwie.
Stworzyłem wieczorem rozpiskę Terminatora, żeby wjebać się na dużą ilość koncertów, najwyżej ograniczę piwo, żeby nie zrobić się śpiący i zmulony jak lato z radiem.
Fajny rynek mają w Mysłowicach, tysiąckroć razy lepszy od tego w Oławie. Duży plac, ładne puby i estetycznie wyglądające restauracje, aż miło się tamtędy przechodzi…
c.d.n.